02 (02) 2021 | | Recenzje

„Obumarła” Anne Boyer: Książka przeciwko pięknu

Uniwersytet Łódzki

Anne Boyer, „Obumarła. Ból, słabość, śmiertelność, medycyna, sztuka, czas, sny, dane, wyczerpanie, rak i opieka”, Czarne, Wołowiec 2021

Zawsze chciałam napisać najpiękniejszą książkę przeciwko pięknu. Zatytułowałbym ją: Cyklofosmid, doksorubicyna, paklitaksel, docetaksel, karboplatyna, sterydy, leki przeciwzapalne, przeciwpsychotyczne leki przeciwwymiotne, przeciwlękowe leki przeciwwymiotne, leki przeciwwymiotne, antydepresanty, leki uspokajające, sól fizjologiczna, leki na nadkwaśność, krople do oczu, krople do uszu, kremy znieczulające, waciki ze spirytusem, leki przeciwzakrzepowe, antyhistamina, antybiotyki, leki przeciwgrzybicze, preparaty antybakteryjne, leki nasenne, witamina D3, witamina B12, witamina B6, jointy, olej i ciasteczka, hydrokodon, oksykodon, fentanyl, morfina, kredki do brwi, kremy do twarzy. [przypis]A. Boyer, Obumarła. Ból, słabość, śmiertelność, medycyna, sztuka, czas, sny, dane, wyczerpanie, rak i opieka, s. 155.[/przypis]

Tak Anne Boyer, poetka, eseistka i wykładowczyni z Kansas, zaczyna jeden z rozdziałów książki, za którą otrzymała nagrodę Pulitzera w kategorii literatura faktu. Ostatecznie tytuł brzmi „Obumarła. Ból, słabość, śmiertelność, medycyna, sztuka, czas, sny, dane, wyczerpanie, rak i opieka” i choć różni się od wspomnianego pierwowzoru, można powiedzieć, że pisarka zrealizowała swoje założenie. Ten erudycyjny, wpisujący się w dyskurs maladyczny zbiór esejów dokumentuje życie Boyer po tym, jak dowiedziała się, że jest chora na potrójnie ujemnego raka piersi. Tekst czerpie tak z literatury pięknej, jak i popkultury, silnie eksponując doświadczenie kobiece w cielesnym, duchowym, ale też kulturowym i politycznym ujęciu choroby.

Fot. Materiał wydawcy.

Przeciwnością piękna są zatem w ujęciu Boyer choroba oraz jej fizyczne konsekwencje. Autorka przywołuje kategorię estetyczną, jaką jest brzydota, by opisać cielesność chorujących na nowotwór i prezentuje całe spektrum dolegliwości towarzyszących leczeniu. To przede wszystkim nieopisany ból, jego odmiany (palący ból wynikający z rozchodzenia się leków po ciele, ból kości rozpychanych przez namnażające się komórki, ból uparcie wkłuwanych w ciało igieł), toksyczny dla środowiska mocz leczonych, wybroczyny, opuchlizna, schodzące pod wpływem chemioterapii paznokcie, które kobieta maluje, okłada lodem i bandażuje, żeby nie odpadły. W opisywanych przez Boyer zmianach fizjonomii chorego człowieka próżno szukać patosu, jest jedynie cierpienie. Dalekie od piękna.

Autorka przywołuje kategorię estetyczną, jaką jest brzydota, by opisać cielesność chorujących na nowotwór i prezentuje całe spektrum dolegliwości towarzyszących leczeniu.

Rak to strach i niepewność, odbierające życiu piękno. To obawa przed kwiatami, które dotychczas zdobiły dom, przerażenie towarzyszące osobie, która zorientowała się, że pogłaskała na spacerze psa i jej własna ręka jest teraz pełna bakterii, mogących doprowadzić do znacznego pogorszenia stanu zdrowia i utraty życia. Wytworzona w ten sposób opresja sprawia, że chorowanie ma wymiar nie tylko cielesny, ale i duchowy, a pacjentka staje się samotna, wykluczona ze społeczeństwa: „Zawsze chciałam robić wszystko, wiedzieć wszystko i być wszędzie, więc czuję się wykluczona, uwięziona i znudzona” [przypis]Tamże, s. 76.[/przypis].

„Obumarła” to nie tylko zapis niepokojów autorki i zmian w jej ciele. Rak niczym papierek lakmusowy obnaża też wady świata, w którym żyje kobieta, demaskuje słabość systemu społecznego, w którym ona egzystuje. Pesymistyczna czy też realistyczna perspektywa braku przyszłości kieruje uwagę na teraźniejszość. Nie prowadzi do infantylnego carpe diem, ale do pogłębionej refleksji na temat otaczającego świata. Boyer analizuje „amerykanizację” raka, dekonstruuje mit amerykańskiego snu i wskazuje, dokąd doprowadziła merytokracja. Zauważa kąśliwie, że nie wystarczy przyjmować leki, zdrowo się odżywać i pozytywnie myśleć, by wyleczyć nowotwór, tak jak nie wystarczy wcześnie wstawać, biegać przed pracą i skupiać się na pozytywach, by odnieść spektakularny sukces i zarabiać krocie. Ten tok myślenia doprowadził do zrzucenia odpowiedzialności za los na jednostkę, nie tylko w kwestii życiowej i zawodowej, ale i zdrowotnej. Raka w dobie późnego kapitalizmu opisuje się za pomocą skali liczbowej, matematycznymi wzorami określa szanse na skuteczność terapii i przeżycie, a całość prezentuje w postaci wykresów. Amerykańska opieka zdrowotna wydaje się nastawiona na zysk do tego stopnia, że podwójną mastektomię wykonuje się w warunkach ambulatoryjnych, a pacjentki, które powinny pozostać pod opieką lekarza, wypisywane są tego samego dnia do domu.

Boyer podkreśla spaczenie systemu, który gwarantuje finansowanie rekonstrukcji piersi chorej, jednak nie przewiduje wsparcia dalszej opieki czy nawet płatnego urlopu zdrowotnego – kobieta jest aktywna zawodowo przez cały czas leczenia, a wręcz ukrywa chorobę w miejscu pracy. W świecie nastawionym na (wy)zysk zaburzony zostaje egalitaryzm śmierci, a leczenie okazuje się nie tylko wyborem, ale i przywilejem. Autorka skrupulatnie przywołuje dane i przybliża statystyki o umieralności kobiet z uwzględnieniem klasy społecznej, do jakiej należą, pochodzenia, wieku, sytuacji rodzinnej, a nawet koloru skóry. To doprowadza ją do pytań o etykę przetrwania: „Jeden wlew kosztuje więcej niż kiedykolwiek zarobiłam w ciągu roku. (…) Ile książek będę musiała napisać, żeby odpłacić światu za to, że nadal istnieję?” [przypis]Tamże, s. 89.[/przypis]; autorka zwraca uwagę na przerażającą monetyzację ludzkiego życia.

W świecie nastawionym na (wy)zysk zaburzony zostaje egalitaryzm śmierci, a leczenie okazuje się nie tylko wyborem, ale i przywilejem.

Jak Boyer reaguje na brzydotę raka? Gniewem wynikającym z braku zgody na taką rzeczywistość. Wściekłość kobiety bierze się z faktu, że chcąc za wszelką cenę przeżyć, musi zgodzić się na leczenie i zaakceptować dehumanizacyjne zasady. W toku lektury widoczny jest bunt autorki w obronie podmiotowości i jednostkowości, sprzeciw wobec choroby i będącej jej następstwem „okrutnej demokratyzacji”, która odbiera tożsamość, czyniąc każdą zmagającą się z nowotworem łysą, pozbawioną piersi, nie pierwszą i nie ostatnią. Silnie wybrzmiewa również protest przeciwko „kulturze różowej wstążki”, zawłaszczeniu tego symbolu na rzecz poprawy wizerunku przez wielkie korporacje i pinkwashingu w pierwotnym tego słowa znaczeniu. Boyer wyśmiewa stworzony z elementów retoryki coachingu mechanizm presji społecznej i oczekiwania, by kobiety były silne, waleczne, a jednocześnie pokorne i cierpiące w milczeniu: „Zarządzaj sobą, mówi szef, którym są wszyscy, postaraj się bardziej, myśl pozytywnie, narysuj sobie brwi, zakryj głowę peruką albo kolorową chustką (…), ćwicz, kiedy jesteś zmęczona, jedz, kiedy odrzuca cię od jedzenia, idź na jogę, nie mów o śmierci, weź coś na uspokojenie” [przypis]Tamże, s. 132.[/przypis]. A wszystko to, by zachować prawo do własnego jestestwa, nie dać się wrażeniu, że zostało sprzedane za drogą terapię onkologiczną, mieć prawo do krzyku, gdy boli.

Co jest pięknego w „Obumarłej”? Nie jest to z pewnością sposób prowadzenia narracji, który stanowi wyzwanie intelektualne i nie pozwala uśpić czujności czytelnika. Fragmentaryczny, bardzo zróżnicowany pod względem formy (od poetyckich fragmentów po te przypominające reportaż czy publikację naukową), odbiega od konwencji pisania o raku. Boyer ujmuje subiektywnością przeżycia i wypowiedzi – nie rości sobie prawa do zabierania głosu w imię całej społeczności kobiet chorych na raka piersi. Brak linearnego prowadzenia narracji i jej ciężar emocjonalny sprawiają, że nie jest to książka przyjemna w lekturze. W takim zapisie można dopatrywać się odzwierciedlenia złego samopoczucia przechodzącej przez wyniszczającą chemioterapię pisarki.

Ten traktat o chorowaniu na raka zwraca uwagę wielością nawiązań do literatury pięknej. Budujące jest przeświadczenie, że w granicznej sytuacji człowiek potrzebuje kontaktu ze sztuką. Boyer przywołuje autorów chorujących i piszących o chorobie, pisarzy, których twórczość przyporządkować można współcześnie do autopatografii. Ja widzę w tym eseju herstorię okrutnej walki bez heroizmu i bez narracji z perspektywy „ocalałej”. Książkę będącą świadectwem imponującej erudycji i intelektualnej swady autorki. Sięgając z kolei po ironię, autorka rozbija klisze, od których niewolny jest literacki, kulturowy i społeczny obraz raka, co doskonale ilustruje buńczuczny fragment: „A tiszerty, które można kupić na Amazonie, sugerują, że oczekuje się od nas również, iż będziemy w stanie powiedzieć rakowi: Zadarłeś z niewłaściwą laską. Tyle że, jeśli o mnie chodzi, to zadarł z właściwą” [przypis]Tamże, s. 132.[/przypis].

Facebook Facebook Facebook

Nasz serwis internetowy używa plików cookies w celach określonych w polityce prywatności.

AKCEPTUJĘ REZYGNUJĘ