„Pandemiokracja. Kultura w nowej czasoprzestrzeni społecznej”, Galeria Labirynt w Lublinie, 23 – 27 VI 2020.
W wydanej w 2005 roku książce „Artystyczny wirus. Polska sztuka krytyczna wobec przemian kultury po 1989 roku”Jacek Zydorowicz przedstawiał oryginalną i przez wielu kontestowaną wizję relacji sztuki z życiem społecznym w Polsce. W 2020 roku wirus nie jest już metaforą, tylko codziennością instytucji sztuki i określa ramy, w jakich wszyscy działamy, żyjemy i umieramy.
Większość instytucji tworzących pole sztuki po prostu się zamknęła lub ograniczyła działalność. Nieliczne potraktowały wirusa jako narzędzie zmiany własnej tożsamości i okazję do refleksji nad swoim programem i przyszłością nie tylko sztuki. Wirus stał się artystą i pchnął pole sztuki w kierunku krytycznej refleksji.
W ostatnich latach prowadzona przez Waldemara Tatarczuka w Lublinie Galeria Labirynt stworzyła nowy model instytucji sztuki szybkiego reagowania. Labirynt nie przygotowuje programu z dwu- trzyletnim wyprzedzeniem, jak to robią zwykle instytucje muzealne, lecz reaguje z miesiąca na miesiąc, a w 2020 roku nawet z tygodnia na tydzień.
Na pierwszy rzut oka to szaleństwo, ale gdy się zastanowić, jest to sensowna taktyka, pozwalająca brać udział w wydarzeniach, których tempo przyspiesza i gdy koniec świata jaki znamy wydaje się coraz bliższy. Nie tylko szybkością reakcji, ale też formatem działań Labirynt podważa konwencję wystawy jako zorganizowanej i kontrolowanej przez instytucję prezentacji dzieł sztuki. Poszczególne projekty łączą się między sobą i są działaniami powiązanymi z dyskursem angażującym publiczność, aktywistki i aktywistów używających mediów społecznościowych oraz dostępnych kanałów internetowych. Sztuka staje się rodzajem wehikułu, dostarcza energii dyskusji, ale też dokumentuje i zapisuje kolejne historyczne wydarzenia.
W 2020 roku wiosną Labirynt zorganizował cykl moderowanych spotkań z młodymi aktywistami i dojrzałymi ludźmi zarządzającymi polską sztuką pod hasłem „Pandemiokracja”, będących reakcją na epidemię koronawirusa i lockdown. „Pandemiokracja”wpisuje się w ciąg działań aktywizujących scenę artystyczną, ale też polityczną i aktywistyczną w Lublinie i okolicach, promieniującą na całą Polskę. Przełomem, który zapisał się w historii sztuki polskiej, była zorganizowana wiosną 2016 roku akcja i performatywna wystawa „DE-MO-KRA-CJA”. W tej organizowanej ad hoc platformie wzięło udział ponad osiemdziesiąt uczestniczek i uczestników: artystek, artystów, osób reprezentujących instytucje i w różny sposób związanych z polem sztuki, a cały projekt otwarty był na publiczność. „DE-MO-KRA-CJA” jakohybrydowa platforma była rodzajem agory, gdzie równie mocno jak dzieła sztuki manifestowały się obywatelski sprzeciw, troska i formułowane były polityczne postulaty.
W 2020 Labirynt był wyróżniającą się instytucją na ogólnopolskiej scenie artystycznej. Łamiąc stereotyp konserwatywnego regionu, galeria na szybko zmontowała kanał komunikacji, moderowała dyskusję i angażowała nie tylko miejscowych artystów i aktywistów. „Pandemiokracja”, nawiązując do „DE-MO-KRA-CJI”,problematyzowała lockdown i używanie pandemii do celów politycznych przez rząd i partię rządzącą. Po wiosennej serii spotkań i dyskusji nadeszło równie gorące lato – Labirynt aktywnie zaangażował się w debatę dotyczącą mniejszości seksualnych. „Pomysł na tę wystawę powstał podczas wizyty pana prezydenta w Lublinie. Jego pewność i przekonanie o słuszności atakowania środowisk LGBT+ sprawiły, że postanowiłem zareagować i odpowiedzieć na wygłaszane przez niego tezy” – mówił podczas wernisażu Waldemar Tatarczuk. „Zainspirowało mnie także wystąpienie Mariana Turskiego podczas obchodów wyzwolenia obozu Auschwitz, który w swoim przemówieniu zachęcał do tego, abyśmy nie byli obojętni. Ta wystawa ma na celu pokazanie, że środowisko artystyczne nie jest obojętne na wszelkie przejawy homofobii, dyskryminacji, rasizmu”.
Obecność dziesiątek artystek i artystów, ale też zwykłych ludzi na wystawie i w kanałach komunikacji i social mediach galerii było oczywistą konsekwencją wcześniejszych działań i potwierdzało autentyczność tworzonego przez Tatarczuka programu, autentyczność tak ważną dla młodego pokolenia, z łatwością wyczuwającego fałsz, cynizm i oportunizm. Z perspektywy jesieni roku 2020 te wszystkie działania i komentarze do rozwijającej się sytuacji politycznej i społecznej w Polsce wyglądają na logicznie wynikające jedne z drugich. Dostrzeżenie zagrożeń wobec demokracji tuż po wyborach z jesieni 2015 roku skutkuje świadomymi działaniami i nasilonym oporem obywatelskim i artystycznym jesienią 2020 roku. Jeśli instytucja mogła coś zrobić, to zrobiła – nie archiwizowała, nie ilustrowała, nie dekorowała toczącego się gdzieś tam, daleko, w kulturze głównego nurtu procesu, lecz dostrzegała zagrożenia, artykułowała opór i próbowała przeciwdziałać tu i teraz, ale także myśląc o przyszłości.
„Pandemiokracja” to refleksja nad internetem i użyciem nowych technologii, także w sztuce. Mówią o tym wybitni specjaliści na czele z Piotrem Krajewskim z WRO Art Center. W kontekście zaangażowanego politycznie programu galerii „Pandemiokracja”to przede wszystkim refleksja dotycząca kondycji młodzieży oraz tego, co może zrobić instytucja zamknięta de factodla publiczności w czasie pandemii. Prowadzone przez Edwina Bendyka i Waldemara Tatarczuka dyskusje z aktywistkami i młodymi politykami wydają się pół roku później czymś więcej niż tylko historyczną ciekawostką, wspomnieniem czasu zamknięcia, gdy do białości emocje rozgrzewały wybory prezydenckie, do których w kwietniu parł rząd.
W trakcie kolejnych rund rozmów i pytań adresowanych do nasto- i dwudziestolatków wybrzmiewają obawy o przyszłość, ale też manifestuje się potrzeba działania. Oglądając moderowane przez Tatarczuka dyskusje w październiku 2020, gdy Polskę ogarnęły uliczne protesty przeciw dalszemu ograniczaniu prawa kobiet do aborcji, można dostrzec, jak kumuluje się frustracja i energia młodego pokolenia, skoszarowanego wiosną w domach, upokarzanego brakiem perspektyw, którego nie słucha rząd zapatrzony w grupę elektoratu 60+. To nie mogło trwać wiecznie. Pytania o internet i aktywizm w sieci pokazują, jak formułuje się społeczny opór w social mediach i jak zbiera się energia na „czanach” (co to jest?) i w memosferze, która eksploduje ruchem ośmiu gwiazdek, ruchem wsparcia dla mniejszości seksualnych, a wreszcie masowymi protestami z jesieni 2020 roku. To dużo lepsze niż Q-anon i polski ruch antyszczepionkowy. Zaproszeni aktywiści mówią o wcześniejszym oporze wobec poluzowania przepisów dotyczących polowań, walki z emisją gazów cieplarnianych i zaangażowaniu feministycznym. Mówią o tym wszystkim, jakby przygotowywali się i organizowali do działania, do protestów, które wybuchły jesienią 2020 roku. To niezwykłe, słuchać dwudziestolatka mówiącego w kwietniu à propos wyborów przygotowywanych wbrew wszystkiemu przez rząd i ministra Sasina: „może się to rządzącym szybko odbić”. Młodzi, choć nad wiek dojrzali uczestnicy spotkań w ramach „Pandemiokracji” mówią na spokojnie o kompromitacji rządu, cynizmie polityki, utracie autorytetu przez Kościół, a także braku kontaktu z nauczycielami. Ta wybuchowa mieszanka, pokoleniowe doświadczenie lockdownu, skutkuje odreagowaniem poprzez falę protestów sygnalizujących epokową zmianę. Oczywiście, to awangarda pokolenia i nawet nie cały przekrój polskiej młodzieży.
Do projektu zaproszono głównie aktywistów związanych z ruchami uznawanymi przez władzę za „lewackie”, tj. młodzieżówkę Razem czy aktywistki zaangażowane w Extinction Rebellion, co ogranicza nieco dyskusję, która momentami wydaje się monotematyczna. To symptom odejścia od popularnej dekadę wcześniej w świecie sztuki agonistyki w stylu Chantal Mouffe. Wystarczyłoby zaprosić kogoś pokroju Michała Moskala z młodzieżówki PiS, żeby dyskusja przybrała zupełnie inny obrót. W czasie narastającego trendu „anulowania” uznawanych za niepoprawne politycznie postaw nie znalazło się miejsce dla młodych reprezentantów ruchów uznawanych za „populistyczne” i „prawicowe”. Dla części tego pokolenia one już nie istnieją, zostały „skancelowane”. „Pandemiokracja” to rodzaj sondy, dokumentu w stylu wczesnego Kieślowskiego, ciętego narzędzia dającego instytucji wgląd w profil publiczności tworzącej bezpośrednie otoczenie instytucji. Pytania o demokrację, o samorządy, o internet, o zmiany klimatyczne, o przyszłość i karierę dają ciekawy przegląd postaw młodego pokolenia. Dziwić może brak pytań o sztukę i rolę samego Labiryntu. Być może uznane zostało to za oczywiste – to instytucja, która jest forum właśnie tego fragmentu tego pokolenia. Instytucja doskonała, bo transparentna, nieblokująca i nieprzeszkadzająca, lecz wspierająca i autentycznie zainteresowana, choć reprezentowana, jak to zostaje ujęte przez jednego z uczestników. Case study,za jaki można uznać „Pandemiokrację”,chcąc nie chcąc odsłania inne niż polityczne i światopoglądowe oblicze konfliktu drążącego Polskę pod koniec drugiej dekady XXI wieku. Chodzi o konflikt pokoleniowy i wyraźnie zarysowującą się różnicę w rozumieniu świata, mechaniki polityki, potrzeby działania. Edwin Bendyk i Waldemar Tatarczuk w trakcie kolejnych rund spotkań próbują zrozumieć, czym charakteryzuje się działanie młodzieży i o co w nim chodzi. Dogadują się co do sposobów użycia internetu i sprzyjają potrzebie aktywizmu. Ale nawet ci „sprzyjający starsi” wydają się nieco nieadekwatni, trochę jak rodzice, którzy za wcześnie wracają do domu. Wsłuchiwanie się w głos młodych ludzi jest wartością i wysiłkiem, którego zdają się nie traktować poważnie politycy z prezesem Kaczyńskim na czele. Na taką ignorancję nie może pozwolić sobie Tatarczuk, co nie przeszkadza mu czasem brzmieć jak „boomer”, próbujący rozgryźć „millenialsa”. Co jakiś czas powraca pytanie Waldemara Tatarczuka o świat, w którym nas, dorosłych już nie będzie, a wy, młodzi, będziecie musieli sobie w nim dać radę. W prowadzonej w „Pandemiokracji” dyskusji uwagę zwraca brak negatywnych emocji i histerii, z którymi kojarzą się polityka i populizm. Racjonalne argumenty poparte doświadczeniem padające z ust dwudziestolatków są czymś szokującym dla każdego przyzwyczajonego do debaty prowadzonej w głównym nurcie polskiej polityki. To daje nadzieję na przyszłość, która przyjdzie po epoce oszalałego populizmu. „Zmiana musi nadejść” deklaruje jeden z uczestników dyskusji.
Program Labiryntu, którego częścią jest „Pandemiokracja”, wyróżnia się na tle instytucji sztuki i bliżej może mu być do forów aktywistycznych i politycznych. Niektórzy krytycy mogą mieć wątpliwości, czy to ma jeszcze cokolwiek wspólnego ze sztuką. Wydaje się jednak, że instytucja Tatarczuka dostrzegła to, co wyartykułowała też pandemiczna wystawa „Wiek półcienia” w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej – na martwej planecie nie będzie muzeów, nie będzie sztuki i nie będzie, oczywiście, ludzi. Dzięki takim działaniom nie możemy powiedzieć, że nie wiedzieliśmy, więc nic nie zrobiliśmy. Albo, że wiedzieli artyści i artystki, ale już nie instytucje.
W „Raju utraconym”John Milton używa neologizmu „pandemonium”, nazywając w ten sposób stolicę Szatana, miejsce, w którym zbierają się demony, by w chaosie marzyć o nowym porządku świata. Pandemonium, które dziś oznacza spustoszenie i spektakularny koniec, dla Miltona było sposobem opisu operacji z użyciem wyobraźni, nastawionej na planowanie innego niż aktualny porządek społeczny. Proponowany przez Edwina Bendyka i Waldemara Tatarczuka neologizm odwołuje się do demokracji – łącząc ją z pandemią, jakby dawał do zrozumienia, że jeśli teraz nie wymyślimy porządku świata, a przynajmniej naszych instytucji na nowo, w ramach demokratycznej debaty, czeka nas pandemonium.